Rzadko się zdarza taka jednomyślność gminnych radnych. Na temat Centrum Integracji Społecznej (wypowiadają się w samych superlatywach, pochwały płyną ze wszystkich stron. Pełni ono podwójnie pożyteczną rolę. Świadczy użyteczne prace na rzecz gminnej społeczności, odpowiada na każda prośbę mieszkańców. Przywraca społeczeństwu ludzi wykluczonych, pozbawionych poczucia wartości, zniechęconych do aktywności. Znów czują się potrzebni.
CIS powołano uchwałą Rady Gminy w 2018 roku, w czym dużą rolę odegrała kierująca poznańską „Barką” Barbara Sadowska. Zachęciła samorząd do zaopiekowania się osobami pozostającymi, nie tylko z własnego wyboru, poza marginesem, żyjącymi z dnia na dzień. Pierwsi uczestnicy, a początkowo było ich niewielu, przyjęci zostali wiosną 2019 roku. Celem była aktywizacja takich ludzi, ale i odciążenie pomocy społecznej, z której opieki trwale korzystają. W CIS mogą liczyć na zajęcie przynoszące stały dochód i przygotowujące, dzięki prowadzonym tu warsztatom, do podjęcia stałej pracy.
– Początkowo mieliśmy warsztat porządkowo-ogrodniczy, potem uruchomiliśmy gospodarczy, a ostatnio krawiecki. Uczestnictwo w każdym warsztacie może trwać maksimum dwa lata – mówi kierująca CIS-em Maria Stangierska.
– Warsztat krawiecki jest moim trzecim. Na razie wykonuję proste prace, naprawiam i przerabiam ubrania dziewczynom, wszywam zamki. Bez CIS-u byłoby mi kiepsko, bo ile można korzystać z pomocy społecznej – mówi Anita Białkowska, jedna z uczestniczek.
Marii Stangierskiej, kierującej Centrum od początku, udało się stworzyć prawdziwie rodzinną atmosferę, dlatego uczestnicy chętnie tu przychodzą. Głównym celem CIS jest reintegracja społeczna i zawodowe, dzięki czemu mają szansę powrotu na rynek pracy. I tak się faktycznie dzieje. Jeden z mężczyzn, długo pozostających bez pracy, dzięki nabytym tu umiejętnościom został zatrudniona w Urzędzie Gminy, kolejny znalazł pracę w Szkole Podstawowej w Wirach. Początkowo byli delegowani do przyszłych pracodawców, a kiedy się sprawdzili, przeszli na etat.
Uczestnicy CIS-u pobierają tzw. świadczenie integracyjne, wolne od zajęć komorniczych. Jest to bardzo ważne, bo wielu z nich wcześniej nie szukało pracy wiedząc, że i tak komornik zajmie to, co zarobią. W CIS-ie otrzymują równowartość 120 procent zasiłku dla bezrobotnych (1565 zł), mają jednak pewność, że nikt im tego nie odbierze . Warunkiem jest jednak unikanie absencji. Uczestnik ma prawo do trzech nieusprawiedliwionych nieobecności w miesiącu. Po czwartej tracą cały zasiłek. To zniechęca do lekceważenia obowiązków. Uczestnicy tak bardzo cenią sobie przebywanie w nowej społeczności, że przychodzą nawet wtedy, gdy po czterech dniach wagarów niczego nie zarobią.
– To pokazuje siłę Centrum. Ludzie pozbawieni rodziny i znajomych są wzajemnie dla siebie podporą. Nie muszą niczego ukrywać, są wśród równych sobie, mają podobne problemy – podkreśla Maria Stangierska.
Aktualnie CIS ma 16 podopiecznych z terenu Komorniki i miasta Luboń, które na podstawie porozumienia z Gminą Komorniki kieruje tu wymagających integracji społecznej mieszkańców. Prace wykonywane są tylko w gminie Komorniki.
Zapotrzebowanie na usługi CIS-u jest tak duże, że wystarczyłoby zajęć dla grupy wielokrotnie liczniejszej. Zleceń, zwłaszcza dotyczących prac porządkowych, nigdy nie zabraknie – Najbardziej możemy liczyć na mieszkańców Plewisk – żartuje Maria Stangierska. Faktycznie, ilość śmieci jest tam przerażająca, można byłoby sprzątać codziennie i rano zaczynać od początku. Jedna część mieszkańców skarży się na bałagan. Inna dba, by powodów do narzekania nie zabrakło.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki bałaganiarzom podopieczni CIS-u czują się niezbędni. Wiedzą, że ich praca, nawet jeśli szybko pójdzie na marne, jest służy ludziom. Przez lata wcześniejszych niepowodzeń zdążyli zapomnieć, co to znaczy czuć się pożytecznymi, a teraz widzą, że mieszkańcy na nich liczą. Poczuli się częścią społeczeństwa, co ma ogromne znaczenie terapeutyczne.
Uczestnicy CIS-u opiekują się zielenią, uzupełniają roboty wykonywane przez Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych. Koszą trawę, odchwaszczają chodniki, a służące do tego maszyny, zakupione dzięki dofinansowaniu z samorządu województwa, są w użyciu „na okrągło”. Dzięki uczestnictwu w CIS-podopieczni zyskali poczucie wartości, a nawet własnej sprawczości. Potrafią się zorganizować, gdy trzeba komuś pomóc, jak w przypadku kobiety zmuszonej do wyprowadzki z domu z powodu doświadczanej przemocy. Ludzie ci, sami prawie nic nie mając, zorganizowali zbiórkę pieniędzy na rzecz osoby z ich środowiska.
Codziennie rano Uczestnicy spotykają się w siedzibie CIS-u przy ul. Zakładowej, mając przed sobą perspektywę 6-8 godzin pracy. Dzień zaczynają od „integracyjnej kawy” i dzielenia się swymi problemami z załogą CIS-u. W sprawach życiowych mogą liczyć na Magdalenę Rakoniewską-Nowak, zatrudnioną także w OPS. Kieruje ich do instytucji świadczących wsparcie, pomaga stworzyć pisma urzędowe, jak np. jednemu z podopiecznych, któremu Urząd Skarbowy nakazał spłatę zaległego podatku od nieruchomości.
Kto chce, może w CIS skorzystać z prysznica, do dyspozycji jest też pralka. Nie wszyscy mają w domu dostęp do takich urządzeń, więc ładna i dobrze wyposażona łazienka jawi im się jako luksus. Na chętnych czeka suszarka, maszynka do strzyżenia włosów. Dzięki temu łatwiej im zadbać o codzienną higienę, a także dobrze prezentować się podczas rozmowy o pracę. Niektórzy uczestnicy w wieku przedemerytalnym, dzięki Centrum, mają szansę bezpiecznie dotrwać do emerytury.
Uczestnicy otrzymują kartę PEKA ułatwiającą dojazd do pracy. Do niedawna permanentnie podróżowali na gapę, kolekcjonowali mandaty. Teraz uczą się odpowiedzialności, sprawdzania, czy karta jest naładowana. Resocjalizacja jest cenniejsza niż suma kar do zapłacenia, włączając dorobek legendarnego uczestnika, którego mandaty trudno byłoby zmieścić w sporym segregatorze.
Instruktorem w CIS jest Maciej Koralewski, który na porannej odprawie informuje grupę, gdzie potrzebna jest pomoc, dokąd i po co trzeba pojechać, co należy zrobić. Jednak zanim prawdziwy dzień roboczy się zacznie, w użyciu jest alkomat. Kiedyś czynił spustoszenie, dekompletował grupę roboczą, dziś jest tylko narzędziem dyscyplinującym. Niejeden z uczestników, w drodze do CIS-u, zagląda do komisariatu policji lub do budynku OPS-u, samodzielnie sprawdzając się w ogólnodostępnych alkomatach.
Kiedy wiadomo, ile osób może przestąpić do pracy, z grubego pliku zleceń instruktor wybiera te najpilniejsze i grupa rusza w teren. Najgorzej jest zimą, gdy jedyną formą pracy jest sprzątanie. Pogoda potrafi zepsuć szyki, zmusić CIS do szukania zajęć alternatywnych, jak drobne remonty, dbanie o siedzibę, prace w warsztacie, wykonywanie dekoracyjnych przedmiotów i świątecznych upominków, karmników i budek lęgowych. Materiały z drewna, stare palety, nie marnują się. Rękodzieło jest formą terapii. Niejedno wyczarowane tu cacko zdobi pomieszczenia w Urzędzie Gminy i innych instytucjach, co jest formą podziękowania za współpracę.
Od kwietnia 2022 roku, za sprawą tzw. specustawy, wśród podopiecznych komornickiego CIS-u znalazły się obywatelki Ukrainy, kierowane przez OPS. W pierwszym naborze było sześć Ukrainek, wśród nich Julia, która do dziś jest uczestniczką programu. Liczba ta zwiększyła się obecnie do dziesięciu. W międzyczasie dwie osoby wróciły do ojczyzny. Natomiast Luba, Natalia, Tatiana znalazły stałą pracę w Polsce. Ta ostatnia, dzięki dobremu wykształceniu, dziś jest na stałe zatrudniona w biurze rachunkowym.
CIS pomógł im w opanowaniu języka polskiego, przetrwaniu pierwszego, najsmutniejszego okresu w roli uchodźców. Mieszkańcy gminy mocno wsparli te osoby. One jednak nie chciały otrzymywać pomocy za darmo. Starały się jak najszybciej usamodzielnić, a Centrum pomogło im w tym, ułatwiając dalsze zawodowe kroki. Natalia, uczestniczka CIS i prawniczka z Ukrainy, przetłumaczyła na język ukraiński dokumenty z indywidualnym programem, które każdy uczestnik musi podpisać.
Aktualnie z CIS związane są cztery Ukrainki. Niektóre z nich już całkiem biegle i prawie bez akcentu rozmawiają po polsku. Nie mają jeszcze sprecyzowanych planów na przyszłość, bo zbyt wiele zależy od sytuacji w walczącej z okupantami Ukrainie.
Dziełem ukraińskich uczestniczek są ładnie pomalowane szafki i kolorowy mural, który pojawił się na nijakim do tej pory płocie przy budynku CIS. Niektóre z niedawnych podopiecznych CIS-u wróciły do ojczyzny. Z komornickim CISem pozostają jednak w kontakcie. Marii Stangierskiej bardzo zależy na integracji między obecnymi i byłymi podopiecznymi. Jednocześnie apeluje ona do rodzin osób wykluczonych ze społeczeństwa do zgłaszania ich do Centrum Integracji Społecznej w Komornikach. Na pomoc nigdy nie jest za późno.