Zaczynamy cykle rozmów z młodymi adeptami wędkarstwa z komornickiego koła. Dziś przedstawiamy Anastazję Heigelmann, jedyną kobietę startującą w zawodach organizowanych przez PZW Komorniki.
Skąd wzięła się u ciebie pasja wędkowania?
– Pasją tą zaraził mnie tata, który od moich najmłodszych lat zabierał mnie na wypady wędkarskie. Często towarzyszyłam mu na zawodach koła PZW, a każdy taki wyjazd wzbogacał mnie o kolejne wskazówki wędkarskie (a takich było wiele).
Od kiedy wędkujesz i jaką metodę preferujesz?
– Tak na poważnie wędkarstwo wciągnęło mnie trzy lata temu. Wtedy też zaczęłam łowić metodą method feeder, która szybko stała się moją ulubioną techniką.
W tym roku, jak możemy zauważyć, odnosisz spore sukcesy na zawodach naszego Koła. Powiedz nam, jak się czujesz jako rodzynek, czyli młoda kobieta, i co byś powiedziała rówieśnikom, aby ich zachęcić do wędkowania.
– W kole absolutnie nie czuję się jak rodzynek, ponieważ panuje tam przemiła, rodzinna atmosfera. Zachęcam rówieśników do wyjazdów na ryby. Jest to czas pełen odpoczynku i resetu, ale także niesamowitych emocji, których nie można opisać w słowach. W grupie juniorów na zawodach panuje fantastyczny klimat! Wszyscy są dla siebie mili, życzliwi i pomagają sobie wzajemnie. Chętnie wymieniają się doświadczeniami, a czasami nawet przynętą. Absolutnie nie ma tam niezdrowej rywalizacji, jest świetna zabawa.
Jaką największą rybę złowiłaś?
– Moja największa ryba to karp o wadze 11,7 kg. Złowiłam go niedawno na łowisko komercyjnym techniką method feeder.
Na jakich zbiornikach wodnych najlepiej Ci się wędkuje?
– Wszystko zależy od metody łowienia! Metodę spławikową oraz spinning stosuję najczęściej na wodach PZW, natomiast na stawach hodowlanych method feeder. Nigdy nie miałam okazji połowu na rzekach, ale wszystko przede mną.
Jaka jest według Ciebie najlepsza przynęta?
– Bardzo lubię łowić różnorodnymi smakami dumbellsów, ale uważam, że wszystko warto podbić żywą przynętą, jak na przykład białymi robakami, pinką.
Jaka jest twoja najciekawsza przygoda wędkarska, którą zechciałabyś nam opowiedzieć?
– Jedną z najciekawszych przygód podczas wędkowania było złowienie dwóch karpi równocześnie. Gdy rozbrzmiał dźwięk sygnalizatora, zaczęłam holować dużą rybę. Tata, który był wtedy ze mną, zaczął wszystko nagrywać. W momencie, gdy ryba była już prawie wyholowana, pojawiło się branie na drugiej wędce. Szybki podbieg taty, zacinka, i jest! Na drugiej wędce kolejna ryba. Cała akcja skończyła się tym, że musieliśmy podebrać dwie ryby jednym podbierakiem.
Czy czujesz presję startując w zawodach wędkarskich, na których są nie tylko juniorzy?
– Nie czuję takiej presji. Myślę że spowodowane jest to tym, że nikt tam wzajemnie się nie ocenia i każdy cieszy się z sukcesów drugiej osoby. Przyjazna atmosfera nie daje powodów do stresu.
Czy ktoś z twojej rodziny lub otoczenia też jest wędkarzem?
– Mieszkając nad wodą mam codzienny kontakt z wędkarzami, zarówno z mojej rodziny, jak i przyjaciół.
Czy masz też inne pasje oprócz wędkarstwa? Jeśli tak, to jakie?
– Oprócz wędkarstwa w moim sercu jest fotografia. Od jakiegoś czasu rozwijam się w tym kierunku, zwłaszcza, że sprawia mi to wielką przyjemność. Uwielbiam też wszelkie rękodzieła. Miałam okres, kiedy dużo lepiłam z gliny, haftowałam serwetki i inne. Nie mogę zapomnieć o grze na pianinie, która też sprawia mi niesamowitą przyjemność. Wszystkie pasje łączy jedno: pozwalają się wyciszyć i odpocząć. Każdej, z wędkarstwem włącznie, mogę oddać się całkowicie i wiem, że nigdy mi się to nie znudzi.
Rozmawiał Marcin Śmigaj
