Przyroda zwariowała. Niedawno borykaliśmy się z suszami, słuchaliśmy zachęt do retencjonowania wody. W ostatnim roku, wskutek gwałtownych burz i nawalnych opadów, mamy jej momentami nadmiar. Także w tym przypadku ratunkiem jest retencja.
W niedzielę gmina została kolejny raz zalana, woda wdzierała się mieszkańcom do piwnic, niektóre niżej położone ulice zamieniały się w jeziora. Nie ma sposobu na zabezpieczenie się przed gwałtownymi ulewami, żadne uliczne urządzenie, w żadnym mieście, w żadnej miejscowości, nie odbierze ogromnych ilości wody spadającej z nieba w krótkim czasie. To nie jest zjawisko lokalne. Z tym problemem boryka się ostatnio cały region.
Gmina Komorniki jest w szczególnie złej sytuacji. Przepływa przez nią rzeczka Wirynka przejmująca wodę opadową. Problemem jest przepustowość tego zarastającego roślinnością cieku. Wody Polskie, czyli państwowy zarządca rzeczki, realizując sejmową ustawę o renaturyzacji, nie godzi się na jakąkolwiek ludzką ingerencję, udrożnienie przepływu. Skutki są opłakane, szczególnie dotkliwe dla najniżej położonych terenów w Komornikach i w Wirach.
Restrykcyjne przepisy, dotyczące rzeki przepływającej przez tereny zurbanizowane, powodują wymierne straty. W połowie maja Urząd Gminy wysłał w tej sprawie kolejne pismo do Wód Polskich, które pierwszy raz od lat ustosunkowały się do sytuacji pozytywnie. Jest szansa na podpisanie porozumienia z samorządem o takiej opiece nad Wirynką, by prowadziła ona wody w sposób niezakłócony. Powinno to ograniczyć problem zalewania. Jest to duży krok w kierunku rozwiązania problemu, z jakim mieszkańcy gminy Komorniki borykają się od lat. Urząd Gminy postara się w trybie pilnym wykorzystać szansę i doprowadzić do podpisania porozumienia.
Jednak nie tylko niedrożna Wirynka ma wpływ na zagospodarowanie nadmiaru wody. Dokładają się niestety mieszkańcy i deweloperzy. Z prawa wodnego i prawa budowlanego wynika, że nie wolno odprowadzać wody na sąsiednie posesje. W gminie, jak można szacować, co najmniej połowa właścicieli nieruchomości do tego się nie stosuje. Woda płynie w sposób niezakłócony, wylewa się na ulice, kumuluje się i powoduje zalania. Na największe szkody zawsze narażeni są mieszkańcy, których posesje zlokalizowane są najniżej w danej okolicy.
W tej sytuacji warto pamiętać o tym, że pozbywając się problemu u siebie, możemy zagrozić otoczeniu. Nie wolno machnąć ręką na to, co dzieje się na drodze gminnej odprowadzając na nią wodę, ponieważ zazwyczaj ktoś na tym ucierpi, ktoś poniesie straty. Samorząd ma ograniczone możliwości, nie zapobiegnie takim zjawiskom, jeśli nie znajdzie zrozumienia u mieszkańców.
Najlepszym sposobem na zagospodarowanie wody opadowej jest jej retencjonowanie, używanie do podlewania w okresach braku deszczu. Gwałtowne ulewy tym się cechują, że woda szybko spływa powodując szkody, paruje, niewiele jej zostaje w glebie, więc warto ją zatrzymać. Bardziej skomplikowanym, droższym niż proste zbieranie deszczówki sposobem jest zakładanie studni chłonnych. Warto pamiętać o instalacji drenów wokół własnej posesji, co zapobiega nie tylko wypływaniu wody, ale i przedostawaniu się jej z zewnątrz.
Na szczęście przemija moda na betonowanie posesji, widzimy na nich coraz więcej zadbanych trawników. Niestety, bywają one zadbane aż za bardzo. Jeśli często strzyżona trawa jest gęsta i krótka, nie przepuszcza do gleby tyle wody, ile by mogła. O wiele lepiej sprawdzają się łąki kwietne. Warto pamiętać, że woda to błogosławieństwo, bez niej nie ma życia. Jeśli jednak występuje w nadmiarze, potrafi być szkodnikiem. Najlepiej zatrzymać ją do czasu, gdy będzie pożądana.
Służby opiekujące się w gminie drogami, zmagające się ze skutkami gwałtownych zjawisk atmosferycznych, mają świadomość, że infrastruktura drogowa w wielu miejscach bardzo źle znosi nawalne deszcze. Coraz częściej jednak zwraca uwagę, że woda na drogach to nie tylko ta spadająca w postaci opadu atmosferycznego,. Swoją cegiełkę dokładają właściciele położonych przy drogach nieruchomości. Każdy, kto odprowadza z nich wodę na drogę musi mieć świadomość, że przykłada rękę do tragedii sąsiada, który przyjmie tę wodę na swoją posesję.