Deszcze, które w ostatnich dniach spadły w Wielkopolsce, nie uratowały radykalnie sytuacji hydrologicznej, sprawiły tylko chwilą poprawę, polepszyły nastroje rolnikom. Opady musiałyby być o wiele dłuższe i bardziej obfite, żeby wystąpiła trwała poprawa. Cała Europa jest w fatalnej sytuacji, susza ogarnęła 47 procent kontynentu. W Polsce wysychają jeziora, zapowiadają się dramatycznie niskie plony.
Jak podkreśla Paweł Kaczmarek (na zdjęciu), prezes Kółka Rolniczego w Komornikach, hodowcy buraków ostatni deszcz przyjęli z radością. Hodowcom kukurydzy niewiele to prawdopodobnie pomoże. Ważne, że w gminie Komorniki i okolicach nie wystąpiły gwałtowne, krótkotrwałe opady. Woda szybko by spłynęła i sytuacja wróciła do przykrej „normy”. Kiedy pada dłużej i spokojniej, woda zostaje w glebie.
– Już zimą wiedzieliśmy, że będzie źle. Opady śniegu były marne, mało dreszczów występowało wiosną – twierdzi Paweł Kaczmarek. – Powoli zaczynamy siewy. Widzę, że gdyby sytuacja miała wrócić do normalności, potrzebny byłyby dłuższy, nieprzetrwany opad, by ziemia nasiąknęła na kilkadziesiąt centymetrów. Krótkie opady nic nie dają.
Zdaniem rolnika, plony zbóż ozimych będą niższe o 20-30 procent, a sianych wiosną nawet o połowę. – Sądząc po wyglądzie tego, co rośnie, zbiory buraków i kukurydzy mogą być mniejsze nawet o połowę, choć ostatni deszcz sytuację trochę ratuje. Wszystko zależy od rejonów, bo sytuacja nie jest wszędzie taka sama. W niektórych miejscach sytuacja jest tak zła, że chyba nie warto niczego zbierać – mówi Paweł Kaczmarek. Należy on do tych rolników, którzy zostawili sobie działki w rodzinnych Komornikach, ale część pola sprzedali i kupili ziemię uprawną w miejscach odległych o dziesiątki kilometrów.
Deszcze rolników ratują, ale utrudniają życie mieszkańcom Komornik, którzy znów nie mogą korzystać z tunelu pod ulicą Poznańską. Deszcz zwiększył poziom wody w Wirynce, która w niżej położonych miejscach występuje z brzegów. Jarosław Krupa z Poznańskiego Związku Spółek Wodnych, w skład którego wchodzi Gminna Spółka Wodna Komorniki przekonuje, że byłoby o wiele gorzej, gdyby nie zastosowane rozwiązania. Gminę ratuje ją kilka zbiorników zbudowanych w ostatnich latach, takich jak na rowie melioracyjnym WA, między Głuchowem a Komornikami. Nie jest on wypełniony wodą przez cały rok, ale daje możliwości przechwycenia dużych opadów i w miarę bezpiecznego funkcjonowania położonych nad Wirynką Komornik.
Stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa nie zapewni żadne urządzenie. – Natura jest nieujarzmiona – zwraca uwagę Jarosław Krupa. – Jednak takie urządzenia, jak zbiornik WA w Komornikach, mają podwójne znaczenie. Chronią przed dużym napływem wody, przechwytują ją, ale i uwalniają w okresie suszy.
Woda spływałaby szybciej, gdy Wirynka nie zarastała roślinnością. Gminna Spółka Wodna od czasu ratuje sytuację, udrożnia przepływ, ale wymaga to zgody państwowej spółki Wody Polskie, do której obowiązków należy opieka nad rzekami. To te same Wody Polskie, na które spadła krytyka po ostatniej katastrofie ekologicznej w Odrze. Jest to scentralizowana instytucja, kontrolowana przez polityków partii rządzącej.