Mają po 20 lat. Trzech z nich to komorniczanie, jeden jest poznaniakiem. Wpadli na szalony pomysł – wystartują w rajdzie Złombol. W tym celu kupili 20-letniego poloneza. Trasa 14. edycji tej imprezy poprowadzi z Katowic do Turcji, to 2,1 tys. km w jedną stronę. Droga powrotna będzie dłuższa, chcą wykorzystać okazję i pozwiedzać. Cel rajdu jest zbożny: zbieranie pieniędzy na rzecz domów dziecka.
Piotr Romel, uczeń Technikum Logistycznego: – Lubię robić różne dziwne rzeczy, więc taka akcja mi się spodobała.
Tymon Sobiech, student Wydziału Geografii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza: – Jestem tutaj, bo dałem się wkręcić koledze w ten głupi pomysł.
Łukasz Szczepaniak, student Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, prawo europejskie: – Kolega wpadł na głupi pomysł, a ja jestem zdania, że głupie pomysły to najlepsze pomysły.
Michał Woźniak, uczeń Technikum Logistycznego: – To ja wpadłem na głupi pomysł uczestnictwa w rajdzie, a koledzy dali się na to nabrać.
Od kilkunastu lat o Złombolu jest coraz bardziej głośno. Dla uczestników liczy się dobra zabawa i przygoda, bo podróż autem z mocno przestarzałą konstrukcją, zwykle mocno wyeksploatowanym, niesie ryzyko. Jeszcze ważniejszy jest prawdziwy cel imprezy: zbieranie pieniędzy dla domów dziecka, na organizację kolonii dla dzieciaków, prowadzenie remontów. Każda załoga wpłaca 2 tys. zł, własne lub pozyskane od darczyńców. W rajdzie jadą auta wyprodukowane w PRL i krajach ościennych: syreny, małe i duże fiaty, nysy, żuki, lubliny, polonezy, wartburgi, trabanty, stare skody…
Na początku lutego została otwarta lista zgłoszeń do tegorocznej edycji. Przez pierwsze dwa dni zapisało się ponad 200 załóg, co zapowiada rekord. Wśród nich jest czterech przyjaciół z okolic Poznania. Pojadą polonezem atu plus z silnikiem 1,6 GLI o mocy 76 koni mechanicznych. Od początku eksploatacji zamontowana jest instalacja gazowa. Silnik to włoska konstrukcja z lat 60. Nie należy do oszczędnych. Gdyby do baku trzeba było lać benzynę, dłuższe wyjazdy byłyby mało opłacalne.
Pierwszy właściciel nabył auto w roku 2000. Przez 19 lat przejechał nim 148 tys. km, głównie po Warszawie, gdzie mieszkał. Pracował w FSO na Żeraniu, więc skorzystał z ceny obniżonej. Gdy zmarł, jego dzieci zdecydowały się „polaja” spieniężyć, dały ogłoszenie. Młodzi nabywcy, którym marzył się Złombol, zapłacili 1,7 tys. zł. Jak opowiadają, stało się to zaledwie tydzień po rzuceniu pomysłu: „a może byśmy wystartowali?…”. Pierwsza podróż, z Warszawy do Poznania, przebiegła bezawaryjnie. Także niedawna, z Poznania do Świnoujścia i z powrotem. Na autostradzie samochód osiągnął prędkość 120 km/godzinę.
Żaden z członków załogi nie ma większego pojęcia o mechanice samochodowej. Najważniejsze części zapasowe zapakują do bagażnika na dachu, a głównym ich narzędziem będzie… telefon. Liczą na podpowiedzi mających pojęcie o motoryzacji znajomych. – Konstrukcja nie jest skomplikowana, wszystko ma na wierzchu, powinniśmy sobie poradzić, wystarczy kilka kluczy. I cierpliwość – mają nadzieję.
Szukają darczyńców, którzy pomogą sfinansować wyprawę. Oferują powierzchnię reklamową na całym pojeździe. Chętnych proszą o kontakt: fsojanek@gmail.com.
Na zdjęciu od lewej: Piotr Romel, Michał Woźniak, Łukasz Szczepaniak, Tymon Sobiech.