Straż Gminna z Komornik otrzymała w środę informację, że coś złego dzieje się z rybami w stawie za remizą w Plewiskach. Komendant Stefan Silski pojechał na miejsce, by się przekonać, że ryby rzeczywiście umierają. Trwała już akcja ratunkowa z udziałem strażaków OSP Plewiska, Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, współpracującej z Urzędem Gminy firmy „Ptasior”.
Pracownicy zbierali martwe ryby. Wśród nich były szczupaki, liny, leszcze, a nawet sum. Akcja ratunkowa polegała na ustawieniu nad stawem agregatów z pompami, należących do OSP i do PUK-u. Pompowały one wodę, która wracała do stawu napowietrzona. Środowa akcja chyba niewiele pomogła. – W czwartek rano nadal tam widziałem martwe ryby – martwi się komendant Silski. – Wydaje się, że wody w stawie jest zbyt mało, do tego ona „kwitnie”, nie należy do czystych. Te wszystkie okoliczności powodują masowe śnięcie.
Ryby padły ofiarą przyduchy, brakuje im tlenu. W stawie za remizą znajduje się fontanna, dzięki której woda jest napowietrzana. Połączony z nim jest drugi staw, ale tylko teoretycznie, bo przepust usytuowano jest powyżej lustra wody. Sytuacja jest skomplikowana, bo poziom wody w obu stawach jest różny. Co przeleje się do jednego z nich, już tam zostaje. Fontanna ma wpływ tylko na wodę w jednym ze stawów.
Wystarczy spojrzeć na mapę, by zauważyć, że stawy to końcowy fragment cieków wodnych zaczynających się w okolicach torów kolejowych. Woda spływa z pól rowami, przez teren zabytkowego parku dostaje się do stawów. Jednak jest jej ostatnio coraz mniej, a w upalne dni sytuacja dla ryb staje się tragiczna. – W trzcinach porastających te cieki też znajdowałem martwe ryby. Nie zdążyły się ewakuować – mówi komendant Silski.
Najlepiej byłoby problemy wodne w Plewiskach rozwiązać kompleksowo. Niespełniający dziś żadnej funkcji przepust można zastąpić stałym połączeniem akwenów. Zamiast grobli mógłby się tam pojawić mostek dla spacerowiczów, warto zadbać o alejki i ławki. Taka rewitalizacja terenu nie byłaby jednak rozwiązaniem tanim.