Mieszkańcy gminy zwykle dbają o porządek na swoich posesjach, chwalą się wypieszczonymi ogródkami. Razi ich, gdy za płotem panuje bałagan. Straż Gminna co jakiś czas otrzymuje wezwanie w takiej sprawie. Nie w każdej sytuacji może interweniować, ale w każdej próbuje rozwiązać sprawę dyplomatycznie.
Zdarzają się sytuacje szczególne – gdy na którejś posesji panuje bałagan zagrażający otoczeniu, skazujący sąsiadów na dyskomfort, naruszający normy sanitarne. Wtedy nie ma zmiłuj, interwencja strażników jest konieczna. Bywa, że sprawa trafia do sądu. Czasami jednak mieszkańca dbającego o trawnik, regularnie go koszącego denerwuje sąsiad, który ma ogród „ekologiczny”, porośnięty chwastami.
– Nie możemy nikogo zmusić do koszenia trawy czy wykonywania nasadzeń zgodnie z oczekiwaniami sąsiada – mówi Stefan Silski, komendant Straży Gminnej. – W takich sytuacjach próbujemy przekonać mieszkańca, by zadbał o własną posesję, choćby w imię świętego spokoju. Na siłę niczego nie zdziałamy.
Zdarzyło się, że jedna z firm działających na terenie Komornik zgłosiła Straży Gminnej, że sąsiad, osoba prywatna, nie dba o porządek, ma u siebie wielki bałagan. Strażnicy udali się na miejsce. I stwierdzili, że nie mniejszy bałagan panuje na terenie proszącej o interwencję firmy. Strażnicy musieli więc przekonywać obie strony konfliktu, by zadbały o swój teren. Sprawa jest w toku.
Strażnicy zawsze podejmują interwencję, gdy nieporządek panuje w przestrzeni publicznej – na ulicach, placach, w parkach. Docierają w miarę możliwości do sprawców lub kierują do akcji służby, które przystępują do sprzątania.