Pomysł budowy w gminie Komorniki dużej hali widowiskowo-sportowej nie umarł razem z rządami PiS-u. Gmina zabiega, by projekt był realizowany. – Widzę duże szanse budowy na naszym terenie obiektu służącego całej północno-zachodniej Polsce. Kontynuujemy rozpoczęte działania – zapewnia Tomasz Stellmaszyk, zastępca wójta gminy Komorniki.
Stan obiektów sportowych w poznańskiej aglomeracji jest wstydliwy. Brak przyzwoitej hali sportowej skazuje na stagnację wszystkie kluby specjalizujące się w grach zespołowych, uniemożliwia ligową rywalizację na wysokim szczeblu. Panuje monokultura: ludzie emocjonują się niezwykle popularnym Lechem. I niczym innym. Chcąc obejrzeć ciekawe wydarzenia sportowe i koncerty trzeba jeździć tam, gdzie prezydenci miast dbają o potrzeby mieszkańców.
Prezydent Jacek Jaśkowiak wymyślił sobie miasto rozwijające się jako kurort. Mówi, że skoro powstał tu drogi stadion, miasta na inne obiekty nie stać. Zgodził się tylko na przebudowę zabytkowej „Areny”, zachowanie jej kształtu architektonicznego, czyli charakterystycznej kopuły, ale całkowitą zmianę wnętrza. Widownia już nie krągła, ale kwadratowa mieściłaby 6 tysięcy osób na meczach, na koncertach więcej. Niezbędna byłaby budowa obiektów towarzyszących, w tym parkingów. Dla porównania – hala krakowska ma widownię 15-tysięczną, inne nowe obiekty są minimalnie tylko mniejsze. Puste nie stoją, wciąż tam dzieje się coś ciekawego.
Inwestorem zostały Międzynarodowe Targi Poznańskie, w których miasto ma udziały. Przepychanki dotyczące pozwoleń i projektów trwają latami, a ostatnio przetarg został unieważniony, gdyż oferenci zażądali kasy o kilkadziesiąt milionów większej od proponowanej. Sprawa znów utknęła w martwym punkcie i nic nie wskazuje, by się to szybko zmieniło. Po wyborach, które znów będą partyjne, trzeba się liczyć z kolejną kadencją stagnacji. Być może powstanie kilka tras rowerowych. I niewiele więcej.
W tej sytuacji prawdziwym błogosławieństwem dla metropolii może okazać się pomysł przedstawiony przez poprzedniego, PiS-owskiego wojewodę Michała Zielińskiego. Zwrócił się on do samorządów o wskazanie lokalizacji dużej hali widowiskowo-sportowej, wznoszonej przez powołaną spółkę. Obecnie najbliższy taki obiekt znajduje się w Łodzi, gdzie pani prezydent dba o potrzeby mieszkańców. Za jej rządów powstały stadiony dla Widzewa, ŁKS-u, a także Atlas Arena.
Gmina Komorniki poważnie potraktowała propozycję wojewody. Wskazała lokalizację w Plewiskach, która nie miała sobie równych z powodu bliskiej odległości od Poznania, sąsiedztwa dwóch tras ekspresowych, autostrady, lotniska. Wójt Jan Broda podpisał w tej sprawie list intencyjny, samorząd przystąpił do działań, dzięki którym Plewiska przeobrażą się jeszcze bardziej, cała gmina bardzo zyska, a mieszkańcy metropolii otrzymają obiekt wskazywany przez mieszkańców jako najbardziej potrzebny.
Zmiana władzy państwowej nie spowodowała zaniechania tego projektu. Przygotowania trwają. Jeśli nawet hala nie powstanie, gmina i tak bardzo na tym zyska.
– Koszty przebudowy „Areny” zawsze będą wyższe niż budowa od podstaw nowej hali – przekonuje Tomasz Stellmaszyk. – Poza tym zabytkowej hali trudno będzie spełnić normy i wymagania. Lepiej byłoby zastanowić się wspólnie, czy unijnego dofinansowania, przeznaczonego dla całej aglomeracji, nie przeznaczyć na budowę hali na naszym terenie, gdzie do dyspozycji jest kilkadziesiąt hektarów dobrze skomunikowanego, przeznaczonego na działalność sportową gruntu należącego do jednego właściciela. Umożliwi to sprawną realizację procedur. Partnerem jest tu samorząd, a nie osoby fizyczne lub spółki.
Gmina już z myślą o tej inwestycji zmieniła studium uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego, proceduje plan miejscowy. Trwa analiza wielkości inwestycji w kontekście planu zagospodarowania. Prawdopodobnie podczas jednej z najbliższych sesji Rady Gminy obszar nim objęty zostanie zweryfikowany, obejmie mniejszy obszar gruntów rolnych klasy III.
– Mamy konkretny pomysł. Okres wyborów to dobry czas na przedyskutowanie tego tematu z partnerami. Prac nad planem i koncepcją hali nie przerwiemy. Chcemy rozmawiać z samorządami Poznania i innych gmin, przekonywać, że to przedsięwzięcie będzie korzystne dla wszystkich. Wyznaję zasadę: działaj lokalnie, myśl globalnie. Jest szansa zrealizować projekt, który wpisze się w strategię rozwoju Poznania i całej metropolii – kończy Tomasz Stellmaszyk.