Ludzie namiętnie kolekcjonują znaczki pocztowe, etykiety, puszki po piwie, zegarki. To hobby powszechne, często spotykane. Jerzy Szubert to hobbysta wyjątkowy – zbiera przeróżne przedmioty codziennego użytku, w wielkiej liczbie egzemplarzy.
Długopisy (ponad 10 tysięcy), breloczki (półtora tysiąca), kalendarzyki „listki”, widokówki, kartki pocztowe z okolicznościowymi pieczęciami, smycze, pudełka zapałek i etykiety, kufle, otwieracze do piwa i podkładki pod nie, medale, odznaki, scyzoryki, małe radyjka, pozytywki, kłódki i kłódeczki, łyżki i łyżeczki, butelki-piersiówki, piłki z okolicznościowymi napisami, z ważnych imprez… Jest i bogaty zbiór znaczków pocztowych. Niektóre kolekcje składają się z tysięcy sztuk, inne z „zaledwie” kilkuset.
Osobna część zbiorów to dewocjonalia, ale nie tylko katolickie. Właściciel interesuje się różnymi religiami, więc ma przedmioty związane z prawosławiem, czy buddyzmem. – Dużą część zbiorów poświęciłem dwom osobom. Mam mnóstwo wydawnictw, pamiątek poświęconych świętemu Janowi Pawłowi II, pochodzących nie tylko z Polski. Druga osoba to ojciec Jan Góra. Też mam po nim wiele pamiątek. Bywałem na związanych wydarzeniach, także prywatnych – mówi Jerzy Szubert.
Jako osoba skrupulatna, zodiakalna Panna, stara się, by pasja, jakiej się oddaje, nie zdezorganizowała mu życia. Utrzymuje porządek w swych zbiorach, inwentaryzuje je, opisuje, ale egzemplarzy przybywa w takim tempie, że nie nad wszystkim zdąży zapanować. To, co zbiera, zapełnia wszystkie pomieszczenia jego znajdującego się w Komornikach domu.
Trudno byłoby wszystko wyeksponować. Mnóstwo przedmiotów spoczywa w teczkach, pudłach i pudełkach, klaserach, albumach, specjalnie skonstruowanych, wieloskrzydłowych szafkach zawierających znaczki turystyczne z Polski (785), Czech, Słowacji, Węgier, Ukrainy, Niemiec, Anglii, Austrii. Łącznie – prawie 2 tysiące sztuk.
Kto wie, czy nie najciekawszą część jego zbiorów stanowią modele rowerów. Ma ich mnóstwo. Niektóre to miniaturki wielkości paznokcia. Są i dużo większe, kilkudziesięciocentymetrowe, w pełni sprawne. Brakuje tylko krasnoludka, który wsiadłby na siodełko, ujął kierownicę, zakręcił pedałami, pojechał.
Lubi podróżować po Polsce, po świecie. Każda taka wyprawa, choćby krótka, powiększa zbiory. – Mam ok. 4 tysięcy widokówek. Wszędzie, w wielkim mieście, czy w małej wiosce, staram się kupić kolejną. To wydatek, bo w Europie za jedno euro niczego nie znajdę. Byle widokówka kosztuje kilka razy więcej – mówi pan Szubert. Kupuje też inne przedmioty, które mu się spodobają, a jeszcze takich nie ma. Nawet nie próbuje liczyć, ile go kosztuje powiększanie zbiorów.
Okazją do powiększenia kolekcji było Euro 2012. Jerzy Szubert był na Stadionie Narodowym, gdy grała reprezentacja Polski. Przesiadywał w strefie kibica, w Poznaniu bawił się z kibicami irlandzkimi. Plonem uczestniczenia w tych wydarzeniach są setki przeróżnych pamiątek. Wydawnictwa, bilety, smycze, odznaki, maskotki, miniaturki strojów, piłek… Samych długopisów, których elementem jest piłka, ma dziesiątki. Są też zdjęcia, których zgromadził cały album. Podobnie bywało na innych imprezach.
Nigdy nie interesowały go wartości materialne. Jest typowym pasjonatem. Na świat patrzy przez pryzmat powiększenia zbiorów. Ważny jest dla niego patriotyzm, kultywuje tradycje rodzinne. Przekłada się to na przedmioty w narodowych barwach.
Z pochodzenia jest Wielkopolaninem, urodził się w okolicach Buku. Jego ojciec, związany z koleją, w pierwszych latach po wojnie trafił na Dolny Śląsk. Pracował przy odbudowie torów, łączności, pełnił funkcję zawiadowcy stacji w Złotoryi, potem w Zagrodnie, gdzie w stacyjnym budynku znajdowało się mieszkanie rodziny Szubertów.
Rodzina wróciła do Wielkopolski, gdzie zawsze pewniej i bezpieczniej się czuła. Jerzy Szubert skończył szkołę rolniczą, bo zamierzał kontynuować rodzinne tradycje, a krewi pracujący na roli dobrze sobie w życiu radzili. Pracował w rolnictwie, w przemyśle spożywczym, w innych branżach. Był handlowcem specjalizującym się w konfekcjonowaniu sprowadzanej z całego świata herbaty. Odwiedzał kraje azjatyckie afrykańskie, zjeździł całą Europę. Zbiory rosły.
Jest już w wieku emerytalnym, ale ani myśli rezygnować z aktywności. Wciąż wiele podróżuje, uczestniczy w wyjazdach Klubu Kolekcjonerów Znaczków Turystycznych. Z wyjazdów, także zagranicznych, nigdy nie wraca z pustymi rękoma.
Józef Djaczenko