Nie trzeba być mieszkańcem terenów górskich, by odnosić sukcesy w zimowych dyscyplinach sportu. Przykładem jest narciarka Ola Pluta, medalistka akademickich Mistrzostw Polski, skutecznie rywalizująca z zawodniczkami pochodzącymi z Tatr, Beskidów, czy Karkonoszy.
Od 21 lat, czyli prawie od urodzenia mieszka w Plewiskach. Jej rodzina przeprowadziła się tu z poznańskich Rataj. – Rataje to taka sama nizina jak Plewiska. Tu się urodziłam, tu wychowałam, nie miałam żadnych związków z górami – uśmiecha się Ola.
Pasja do narciarstwa pojawiła się szybko, gdy miała 6 lat. Tata zabrał jej siostrę na stok Malta Ski. Załapała się i Ola. Początkowo jazda na „szczotce”, czyli na igielicie nie spodobała się jej. Ze śniegiem nie ma to przecież wiele wspólnego, poślizg trzeba wymuszać wodą z płynem do mycia naczyń, a stok ma tylko 150 metrów długości. Jednak taka namiastka gór nie tylko wystarczyła na początek, ale i pozwoliła połknąć bakcyla.
– Taki sztuczny stok to fajna rzecz, gdy trzeba się nauczyć podstaw jazdy na nartach. Kiedy zawodnik osiągnie jakiś pułap umiejętności, potrzebne są stoki dłuższe i trudniejsze – tłumaczy Ola. Trzeba było zacząć podróżować w poszukiwaniu prawdziwych gór. Najbliżej jest do Karpacza, cieszącego się opinią poznańskiego górskiego departamentu, podobnie jak letnim jest Kołobrzeg. Wszędzie tam w sezonie na ulicach można zobaczyć mnóstwo aut z rejestracjami zaczynającymi się od PO lub PZ.
Ola lubi Karpacz, lubi Czarną Górę, ale ostatnio coraz częściej kieruje się w stronę Szczyrku, czy Zakopanego. Trudniej się tam dojeżdża, ale stoki są lepsze, czyli trudniejsze. W okresie przygotowawczym, od kwietnia do listopada, co miesiąc wyjeżdża na zagraniczne obozy – do Włoch, do Austrii.
Pierwszym jej klubem był Malta Ski. Tak jest i teraz, choć w międzyczasie reprezentowała typowo górskie MitanSki Zakopane i KS Live Bielsko-Biała. – Im bliżej sezonu zimowego, tym częściej przenosimy się na stoki górskie, właśnie w Zakopanem, czy w Szczyrku – informuje Ola.
Nartom poświęca cały wolny czas, choć uprawia je amatorsko. Jest studentką drugiego roku kierunku prawno-ekonomicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. To studia dzienne, nie jest łatwo godzić ich z intensywnym uprawianiem sportu. Na szczęście nie ma napiętego planu zajęć, przyznano jej indywidualną organizację studiów, co ułatwia łączenie pasji z nauką.
Pierwsze sukcesy odnosiła jeszcze jako dziecko, nad Maltą. Okazało się, że lepiej sobie radzi z nartami niż rówieśnicy, choćby w Pucharze Poznania. – Nie zawsze wygrywałam, bywałam druga, trzecia, ale widziałam u siebie chęć pójścia dalej, spróbowania czegoś więcej. Jako dwunastolatka pojechałam z tatą na zawody Pucharu Polski do Krynicy Zdroju. Wśród dziewczyn codziennie jeżdżących w górach zajęłam szóste miejsce. Stwierdziłam, że mi się to podoba. Tata zapisał mnie do klubu z Zakopanego. Koledzy z Malta Ski już tam trenowali, byli zadowoleni, polecali. Tam trenowałam przez prawie cztery lata, potem przepisałam się do klubu z Bielska-Białej – opowiada.
Właśnie wtedy zaczęły się starty w zawodach międzynarodowych rangi FIS – najczęściej blisko Polski, w Czechach i na Słowacji, choć zdarzały się wyjazdy do Austrii i do Włoch. – To już jest inna bajka. Tam ścigają się dziewczyny mające za sobą starty w Pucharze Europy. Miałam przyjemność rywalizować z zawodniczkami z pierwszej trzydziestki Pucharu Świata, choć prawdę mówiąc przede wszystkim je podglądałam – śmieje się Ola.
Trzykrotnie wygrywała w Family Cup, w Mistrzostwach Wielkopolski organizowanych w Czarnej Górze, w slalomie gigancie. To były jeszcze zawody amatorskie, ale już na wysokim poziomie. W Młodzieżowym Pucharze Polski była trzecia w slalomie równoległym. Plasowała się też w pierwszej szóstce w slalomie. Zaczęła starty w Akademickim Pucharze Polski, gdzie trzykrotnie zajmowała trzecie miejsce w slalomie, mieściła się w szóstce w gigancie.
Dwukrotnie spróbowała sił w supergigancie na Skrzycznem w Mistrzostwach Polski. Niedawno zajęła swoje pierwsze w życiu pierwsze miejsce w slalomie. Rok temu, debiutując na Akademickich Mistrzostwach Polski, zajęła czwarte miejsce w slalomie.
Odnosząc sukcesy, systematycznie poprawiając wyniki w zimowej dyscyplinie sportu, trudno tęsknić do lata. – Jednak lato mi w niczym nie przeszkadza, bo na nartach można jeździć przez cały rok. Tyle, że w ciepłej porze roku trzeba dalej jeździć w poszukiwaniu śniegu – mówi Ola.
Problemem jest dla niej sprzęt, który sporo kosztuje, a nie może ograniczać się do pary nart. Muszą być specjalne startowe, różne do każdej konkurencji. Korzysta ze sponsora najlepszego z możliwych, najwierniejszego, dożywotniego: z pomocy rodziców. Jest i dziadek, dla którego sukcesy wnuczki to wielki powód do dumy. – Jest to coraz bardziej kosztowny sport, dlatego coraz mniej ludzi go uprawia amatorsko – mówi Ola.
W Akademickich Mistrzostwach Polski za trzy pierwsze miejsca przyznawane są bony, ale ich wartość jest symboliczna, szczególnie w stosunku do pieniędzy wydawanych na wszystkie wyjazdy, na sprzęt. W tym roku uczelniany klub AZS przyznał jej dofinansowanie, więc będzie trochę lżej.