Kontynuujemy dyskusję nad ważnymi aspektami życia gminy Komorniki, z udziałem osób zaangażowanych w konkretną problematykę. Mowa już była o rozwoju bazy sportowej. Przyszła pora na dziedzinę równie ważną, ale zdecydowanie najdroższą w utrzymaniu – oświatę. Na pytania odpowiadają: Olga Karłowska, sekretarz gminy, Piotr Wiśniewski, wiceprzewodniczący Rady Gminy, radny Piotr Napierała, przewodniczący Komisji Oświaty i Spraw Społecznych.
Przed jakimi wyzwaniami stoi gminna oświata?
Olga Karłowska
Dziś największym wyzwaniem oświaty jest efektywna nauka w dobie pandemii, która wymusiła totalną reorganizację pracy szkół. Jej skutki czują wszyscy – uczniowie, nauczyciele, rodzice, pracownicy. Moje obawy wiążą się natomiast z tym, jakie dzieci powrócą do szkół. Organizacja pomocy psychologiczno-pedagogicznej była wielkim wyzwaniem dla naszej oświaty jeszcze przed pandemią. Szkoły są pełne uczniów, z roku na rok coraz więcej z nich posiada orzeczenie lub opinię z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej (PPP). W naszych szkołach pracują nauczyciele specjaliści, psychologowie, pedagodzy, terapeuci, logopedzi. Myślę, że gdy „szkoła” wróci do szkoły, będą mieli pełne ręce roboty. By wyjść naprzeciw dzieciom ze specjalnymi potrzebami i ich rodzinom, uruchamiamy punkt konsultacyjny Poradni tu, w Komornikach. Na razie skupimy się na szeroko pojętym poradnictwie, by jak najszybciej udzielić wsparcia rodzinom, które obserwują zaburzenia emocjonalne u dzieci. Bardzo się cieszę z uruchomienia tego punktu i mam nadzieję, że stopniowo będziemy go rozwijać.
Wyzwaniem jest też baza oświatowa. Nasze szkoły są nowoczesne i świetnie wyposażone, ale dzieci uczą się w nich w systemie zmianowym, co jest konsekwencją „reformy” z 2017 r. Mimo, że np. w Poznaniu jest to normą, to w „wiejskich” szkołach rodzice oczekiwaliby jednej zmiany. Nie zawsze jest to możliwe, w naszych warunkach demograficznych wzrost liczby uczniów postępuje bardzo dynamicznie, co skutkuje pełnymi szkołami.
Piotr Wiśniewski
Oprócz oczywistych obaw, związanych z poziomem finansowania oświaty i warunków, w których przyszło jej funkcjonować, ważną kwestią jest utrzymanie jej na właściwym poziomie. Musimy pamiętać, że to od właściwego kształcenia zależy przyszłość nie tylko naszych dzieci, ale i całego społeczeństwa. To, z jaką wiedzą i spojrzeniem na świat dzieci opuszczą mury naszych szkół podstawowych, w dużym stopniu wpłynie na ich całe późniejsze życie. To wyzwanie dla systemu oświaty, a wyzwaniem dla samorządu jest dbałość o jakość tego kształcenia, poprzez zapewnienie właściwej bazy oświatowej i jej finansowanie.
Piotr Napierała
Podstawowym wyzwaniem dla gminnej oświaty jest rozwiązanie problemu jej finansowania. Bez odpowiednich instrumentów ze strony państwa w postaci adekwatnego do potrzeb naliczania subwencji oświatowej, wkrótce staniemy przed pytaniem: oświata, czy inwestycje? Kadry mamy wykwalifikowane, pomysły na rozwój również, popyt jest, ale bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego po prostu pojawią się kłopoty. Dzisiejsza szkoła to nie tylko kreda i tablica, a oświata, to nie produkt, który przynosi natychmiastowe i realne zyski. Rozwój technologii informatycznych wymusza na oświacie zmiany, rozwój gminy z powiększającą się systematycznie liczbą uczniów – również. Dlatego tak wiele uwagi poświęcamy przedszkolom i szkołom, ich budowie, rozbudowie i wyposażaniu. Inwestujemy również w kapitał ludzki. Potrzeb coraz więcej, szczególnie w obszarze wsparcia psychologicznego. Długo można by wyliczać.
Czy nauka zdalna okazała się efektywna? Czy szkoły stanęły na wysokości zadania?
Olga Karłowska
Uważam, że nasze szkoły sprawnie przeszły w tryb nauki zdalnej, choć było to ogromne przedsięwzięcie logistyczne dla dyrektorów i nauczycieli. Z oceną jakości nauczania i pracy w tym trudnym czasie musimy poczekać. Staraliśmy się stworzyć jak najlepsze warunki, dzieci otrzymały komputery do nauki, nauczyciele wykorzystują nowe technologie, by zajęcia były atrakcyjne dla uczniów. Nauczanie zdalne to nowa sytuacja, w której musieli odnaleźć się nauczyciele – także ci starsi, co na pewno nie było łatwe i dzieci, których domy nagle zmieniły się w salę szkolną. Niewiele mówi się o rodzicach, którzy siłą rzeczy stali się też nauczycielami. Mam nadzieję, że ten rok szkolny będzie można zaliczyć in plus pod względem realizacji podstawy programowej i faktycznie zdobytej wiedzy.
Piotr Wiśniewski
Można powiedzieć, że po roku doświadczeń z tym związanych, wszyscy już w pewien sposób przyzwyczaili się do warunków, w jakich przyszło prowadzić szkolne nauczanie. Niestety uważam, że nic nie zastąpi standardowych lekcji w klasie i sprawdzonych metod oceny. Obawiam się, że skutki takiego modelu przekazywania wiedzy na odległość i weryfikowania, na ile została przyswojona, może okazać się w dłuższym terminie bardzo szkodliwe. Dla rodziców dzieci generuje to również duże problemy związane z zapewnieniem opieki w domu w czasie szkolnym, koszty zakupu dodatkowego sprzętu do komunikacji, a także spada na nich rola korepetytorów, na którą nie wszyscy byli gotowi i musieli znaleźć na to dodatkowy czas. Na efekty trzeba jeszcze poczekać. Mogą okazać się długofalowe.
Piotr Napierała
Trudno to w tej chwili ocenić, choć wielu specjalistów bije na alarm. Jakość edukacji nie wszędzie jest taka sama. Różny jest również poziom dostępu do szybkich łączy. Na pewno jest zdecydowanie lepiej niż wiosną ubiegłego roku, kiedy to postawiono nam zadanie: „jakoś sobie poradźcie”. I radziliśmy sobie w mniej lub bardziej udany sposób. Obecna przerwa w zajęciach stacjonarnych i zastąpienie typowego nauczania zdalnym, wygląda już w miarę przyzwoicie, choć nie jest tajemnicą, że tego typu nauczanie jest mniej efektywne i czeka nas w przyszłości prawdziwa czarna dziura edukacyjna. Izolacja i brak fizycznego kontaktu sprawiają, że u uczniów pojawia się brak motywacji. Najwięcej tracą uczniowie mniej zdolni, którzy na skutek pojawiających się braków przestają się uczyć. Wprawdzie trwa medialne zaklinanie rzeczywistości i MEN zapowiada pojawienie się w przyszłości jakiś zajęć wyrównawczych, ale o finansowaniu już nie wspomina. Zapewne kosztami zostaną obarczone – nie pierwszy już raz – samorządy. Samorządy, które i tak mają już problemy z realizacją inwestycji, których domagają się mieszkańcy, samorządy, które obciążane są w coraz większy stopniu dopłatą do wynagrodzeń.
Lwią część budżetu gminy pochłania oświata. Wydajemy na nią więcej niż na inwestycje. Czy te proporcje są prawidłowe? Czy gmina udźwignie ciągły wzrost kosztów oświaty?
Olga Karłowska
Koszty oświaty rosną z roku na rok. W zeszłym roku było to prawie 93 mln zł. Subwencja oświatowa wyniosła 32,5 mln zł, łatwo obliczyć, ile do oświaty dokładamy. Chcemy dbać, by szkoły porządnie wyglądały, by poziom nauczania w nich był możliwie najwyższy, by oferta szkół była atrakcyjna. Inwestujemy w dobrą kadrę, na 430 etatów nauczycielskich 120 to nauczyciele dyplomowani. Pomoc psychologiczno-pedagogiczna też kosztuje, nie wspominając o świetlicach szkolnych, w których przebywa coraz więcej dzieci. Miliony wydajemy także na przedszkola. Nasza gmina jest młoda, potrzebna jest opieka dla najmłodszych. W gminie działają 4 przedszkola gminne i aż 13 publicznych z operatorem prywatnym. Gmina dopłaca tym ostatnim 1300 zł na każde dziecko miesięcznie, roczna dotacja to wydatek 18,5 miliona zł. Oświata to nasz priorytet, nie chcemy na niej oszczędzać, trzeba jednak pamiętać, że priorytetów jest więcej, równie kosztownych.
Piotr Wiśniewski
Gminny samorząd robi wszystko, aby warunki oświatowe w naszej gminie były jak najlepsze. Kosztuje nas to o trzy razy więcej niż otrzymujemy w ramach subwencji oświatowej, która teoretycznie powinna na funkcjonowanie oświaty wystarczyć. To oczywiste, że te proporcje to kpina ze strony Państwa i jawne wykorzystywanie samorządowych pieniędzy. Nie mamy innego wyjścia, jak kosztem rozwoju innych dziedzin życia na terenie naszych miejscowości inwestować w przyszłość, jaką są dzieci i ich odpowiednie wykształcenie.
Piotr Napierała
Powtórzę, że potrzebne są odpowiednie do potrzeb instrumenty finansowania oświaty z budżetu centralnego. Bez nich inwestycje w samorządach po prostu staną się niemożliwe. Za obowiązkiem szkolnym na odpowiednio wysokim poziomie nie mogą stać gminy i powiaty, gdyż tego nie udźwigną. W dzisiejszych warunkach udział państwa ogranicza się praktycznie do wypłaty podstawowych wynagrodzeń oraz wyposażenia uczniów w podręczniki. Pojawiły się wprawdzie programy pomocowe, umożliwiające zakup sprzętu dla mniej zamożnych, ale to kropla w morzu potrzeb, zadań i wyzwań, przed którymi stanęła oświata.
Czy gmina tworzy wystarczające warunki uczniom do nauki i nauczycielom do pracy?
Olga Karłowska
Ponosimy tak wysokie koszty oświaty właśnie po to, by dzieci miały dostęp do nowoczesnej szkoły i wysokiego poziomu nauczania. Dobrze doposażone placówki to też komfortowe miejsce pracy dla nauczycieli. Uważam, że są atrakcyjnym pracodawcą. Na wynagrodzenia nauczycieli wydajemy rocznie 2,5 mln zł więcej niż stawki ustalone w Karcie nauczyciela. Przy każdej szkole tworzymy bazę sportową – sale sportowe, boiska, siłownie. Uważam, że nasze szkoły wypadają korzystnie na tle innych, np. tych w mieście. Nie raz słyszymy, że mamy lepsze warunki, lepsze doposażenie i lepszą opiekę nad dziećmi ze specjalnymi potrzebami.
Piotr Wiśniewski
W moim odczuciu zdecydowanie tak. Nowoczesne szkoły, interaktywne sale lekcyjne i pomoce naukowe, wspaniałe pełnowymiarowe sale gimnastyczne. To cechy naszych nowych obiektów w Komornikach, Plewiskach, Chomęcicach, a za chwilę w Wirach. Pewnie zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że czegoś mu brakuje i można by było stworzyć dodatkowo jeszcze to i owo. Myślę jednak, że poziom wydatków na ten cel przeznaczany w naszej gminie mówi sam za siebie.
Piotr Napierała
Moim zdaniem tak. Wprawdzie jest to ocena subiektywna, ale pracując w gminnych szkołach od niemal 30 lat widziałem i ciągle widzę zmiany. Wystarczy zajrzeć do szkolnych i rodzinnych archiwów, przyjrzeć się zdjęciom… Zmiany w warunkach pracy i nauki są widoczne i trzeba mieć naprawdę sporo złej woli, by ich nie dostrzec. Czy zawsze są to zmiany na lepsze? Zdania są, jak zawsze, podzielone. Oczywiście, tak jak apetyt rośnie w miarę jedzenia, rosną potrzeby i oczekiwania, tak rodziców i uczniów, jak i pracowników przedszkoli i szkół. W porównaniu z działaniami w tym obszarze innych gmin, nie mamy jednak na co narzekać. Mnie wystarczają wizyty w poznańskich szkołach, aby docenić to, czym dysponujemy.