Nie tylko Wielkopolska, nie tylko Polska, nie tylko Europa zmaga się z suszą. To problem światowy, ale najłatwiej nam zjawisko to obserwować w miejscu, w którym żyjemy. Wiadomo, że lekarstwem na brak wody jest magazynowanie jej, stosowanie retencji, tej dużej i tej małej. Przejawem takich działań jest wstrzymywanie nurtu rzeki. Nie trzeba nawet inwestować w urządzenia hydrotechniczne. Wystarczy wykorzystać przyrodę.
Wirynka zarasta. W niektórych miejscach, na przykład z mostu na ul. Zakładowej w Komornikach, rzeczki już nie widać. Domyślamy się tylko, że płynie pod zasłoną gęstej roślinności. Płynie, a raczej przedziera się. W takiej sytuacji wystarczą trochę silniejsze opady, a takie prędzej lub później nadejdą, by woda wystąpiła z brzegów i zalała niżej położone miejsca. Wtedy, przynajmniej na jakiś czas, zapomnimy o suszy.
Rzeczka płynie przez gminę, ale opiekowanie się nią, udrożnianie nurtu nie jest zadaniem samorządu, lecz państwowej spółki Wody Polskie. Gdyby wstrzymywany nurt Wirynki zagrażał nie mieszkańcom i ich własności, ale urzędnikom, być może zainteresowaliby się tym problemem. Dziś jest im on kompletnie obojętny.

