Potrzeba było niezwykłego trafu, by w Komornikach zamieszkali krewni tutejszego XIX-wiecznego proboszcza, człowieka o ogromnych zasługach dla mieszkańców, dla nauki i Kościoła – księdza Franciszka Ksawerego Malinowskiego, upamiętnionego w nazwie ulicy, patrona Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Komornickiej.
Profesor Kazimierz Zimniewicz, zanim przeszedł na emeryturę, był wykładowcą poznańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego. – Brat przyrodni księdza Malinowskiego, Izydor, to po kądzieli mój prapradziadek. Jego córka Józefa, która wyszła za mąż za Konstantego Zimniewicza, to moja prababcia – tłumaczy rodzinne koneksje profesor. Po przedwczesnej śmierci swego brata ksiądz Malinowski otoczył bratową i jej dzieci serdeczną opieką. Najstarsza z czworga rodzeństwa, a prababcia profesora, Józefa, pełniła funkcję „sekretarki” księdza, pomagając mu w badaniach językoznawczych.
Profesor mieszka obecnie w Poznaniu. Jest ekonomistą, ale pasjonuje się też badaniami regionalnymi. Z gminą Komorniki nie miał bliższych związków, choć na zaproszenie Bogdana Czerwińskiego, podczas obrad Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Komornickiej, wygłosił odczyt na temat dorobku naukowego księdza Malinowskiego.
XIX-wieczny komornicki proboszcz to postać wybitna. Pochodził z Pomorza, tam jednak z powodu działalności patriotycznej nie mógł kontynuować posługi. Choć nie miał wykształcenia uniwersyteckiego, wyspecjalizował się w badaniach lingwistycznych, został cenionym naukowcem, specjalistą od języków słowiańskich. Postulował wprowadzenie wspólnego dla narodów słowiańskich alfabetu, opierającego się na pisowni fonetycznej z wykorzystaniem liter łacińskich.
Dokonania i tezy księdza Malinowskiego odbiły się szerokim echem, szczególnie w Rosji, gdzie żywe były idee panslawizmu, czyli zjednoczenia całej Słowiańszczyzny pod protektoratem cara. Stąd plebania w Komornikach gościła badaczy rosyjskich przekonujących księdza Malinowskiego do wykorzystania w swoich badaniach alfabetu rosyjskiego, czyli „grażdanki”. Ksiądz Malinowski nie uległ jednak tym namowom. Warto podkreślić, że był poliglotą. Miał również wielkie zasługi na polu pracy organicznej, m. in. w zakresie dokształcania włościan. Był współzałożycielem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a za dokonania na polu naukowym został powołany w skład pierwszego zespołu członków Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie.
Trudno się dziwić, że postać księdza Malinowskiego zafascynowała profesora Zimniewicza. Nie mógł jednak przewidzieć, że jego rodzina zwiąże się z miejscowością, w której działał ten wybitny duchowny. Syn profesora, Szymon, szukał miejsca, w którym mógłby się z rodziną osiedlić, zbudować dom. Zainteresował się nieruchomością w spokojnej części Komornik. Właściciel byłego gospodarstwa ogrodniczego, Tadeusz Gandecki, nie chciał jednak słyszeć o zbyciu kawałka ziemi.
– Byłem konsekwentny. Przyjeżdżałem, namawiałem, przekonywałem, aż się udało. To był świetny ruch. Mojej rodzinie idealnie się tu mieszka, a pan Gandecki i jego żona okazali się wspaniałymi ludźmi. Każdemu życzyłbym takich sąsiadów – mówi pan Szymon, którego rodzina zamieszkała w Komornikach w 2009 roku. Nie może się nachwalić tego, co tu znaleźli. – Trudno sobie wyobrazić miejsce lepiej skomunikowane, a dla mnie jest to ważne, bo pracuję w Koninie. Mój ojciec mieszka w Poznaniu, a nie może liczyć na światłowód. Ja go tu mam – dodaje. Żyje tu z żoną Magdaleną, trojgiem dzieci, z których dwoje przyszło na świat już na ziemi komornickiej.
Podobnie jak ojciec, pan Szymon ma wykształcenie ekonomiczne, ze stopniem naukowym doktora. Pracuje w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Koninie, jest menedżerem na kierunku logistyka. Między innymi dlatego tak bardzo ceni dostęp do autostrady. Jego żona nie może się doczekać, aż minie epidemia i komornickie Centrum Tradycji i Kultury w pełni rozwinie skrzydła.
Profesor Zimniewicz chętnie się udziela na forum publicznym, popularyzuje wiedzę o regionie, bywał gościem TPZK. – Coraz mniej osób chce się poświęcać dla lokalnej społeczności, robić coś pożytecznego. Na szczęście wciąż można spotkać pasjonatów nieszczędzących czasu i energii. Dzięki temu możliwe są takie akcje, jak sprzątanie gminy i kultywowanie pamięci o dokonaniach naszych przodków, o dziejach tej ziemi – komentuje jego syn.