To problem ogólnopolski. Z makabrycznym bałaganem zmagają się wszystkie miejscowości, w których umieszczane są czerwone pojemniki na używaną odzież. Umieszczane zresztą na ogół bez zgody właściciela terenu. Ludzie dają się nabierać, że jest to akcja charytatywna, że właściciel działa na rzecz ubogich.
Wieść gminna niesie, że pozyskiwane w ten sposób używane części garderoby są przerabiane na czyściwo do stali, używane w hutach i innych zakładach przemysłowych. Być może pojedyncze sztuki odzieży udaje się odzyskać i przekazać komuś, komu mogą się przydać, ale większość poddawana jest obróbce. Mieszkańcy miast i miasteczek wrzucają zresztą do pojemników nie tylko odzież, ale i inne zbędne przedmioty. Inni, w poszukiwaniu czegoś wartościowego, wyrzucają zawartość na zewnątrz.
Tak właśnie stało się w Komornikach przy Tesco, nie pierwszy zresztą raz. Sprzątanie spada zwykle na barki służb gminnych, właściciel pojemnika do tego się nie poczuwa. Grunt należy do Tesco.