Kiedy poznanianka Małgorzata Gubańska w 1984 roku zatrudniała się po studiach jako przedszkolanka w Komornikach, nie przypuszczała, że spędzi tu całe zawodowe życie i przez 25 lat będzie dyrektorką tej placówki. Piątek będzie dla niej dniem szczególnym. Wejdzie do swego gabinetu ostatni raz.
Kończąc 37 lat temu studia pedagogiczne o specjalności wychowanie przedszkolne, zastanawiała się nad swoją zawodową przyszłością. Dowiedziała się, że ówczesny rząd, próbujący zaradzić brakowi wiejskich nauczycieli, oferował osobom z wyższym wykształceniem, podejmującym pracę na wsi, 100 tysięcy zł bezzwrotnej pożyczki. Postanowiła skorzystać.
– Przyznam, że nie słyszałam o Komornikach. To była wtedy nieodległa od Poznania, ale typowa wieś. Niełatwo było się zdecydować na pracę tutaj, tak jednak postanowiłam – opowiada. Za pracę w przedszkolu „Król Maciuś I”, działającym w tym samym budynku, co dziś, oferowano jej niezłą, jak na tamte lata, pensję: 8,2 tys. zł. Jedyny warunek umorzenia przyznanej pożyczki – przepracowanie sześciu lat.
Codziennie dojeżdżała do pracy z Poznania autobusem linii nr 103. Daleko zresztą nie miała, bo mieszkała na Górczynie, cała podróż trwała pół godziny. Przedszkole działało dopiero od roku, miało młodą załogę, pani Małgorzata dobrze się tu czuła. Dyrektorką była pani Elżbieta Matyjaszczyk, mieszkanka gminy, do dziś kierująca podobną placówką prywatną. Nowa nauczycielka pomyślała, że łatwo jej będzie przetrwać obowiązkowe sześć lat. Z czasem przestała te lata liczyć.
Kiedy 25 lat temu pani Matyjaszczyk, jako nowo upieczona gminna radna, musiała zrezygnować z kierowania placówką, zaproponowała jej przystąpienie do konkursu. Ani się panu Gubańska obejrzała, a została dyrektorką samorządowego „Króla Maciusia I”. W zamyśle – na jedną kadencję, na próbę. – Ale znów mnie wciągnęło – uśmiecha się pani dyrektor. Jak się okazało – na ćwierć wieku.
Nigdy nie próbowała policzyć swoich absolwentów. – Cztery grupy po 40 osób, więc 120 dzieci w jednym roku. Do tego zerówki, kiedyś tylko w przedszkolu, po 30 dzieci. Chyba mówimy o tysiącach dzieciaków – zastanawia się. Z wieloma z nich do dziś ma kontakt, obserwowała ich przez wszystkie te lata. Mnóstwo absolwentów przyprowadza do tego samego przedszkola własne dzieci.
– Jedna z naszych absolwentek jest tu teraz nauczycielką. W placówce, do której sama uczęszczała! – dodaje pani dyrektor. To było kiedyś jedyne przedszkole w Komornikach, wiec trudno się dziwić, że zna i pamięta wszystkich tzw. starych mieszkańców. Przez wszystkie te lata udało jej się uniknąć rutyny, pracę wciąż traktowała jako ciekawą. Każde dziecko jest przecież inne, także każdy nauczyciel ma swoją osobowość.
Jeszcze niedawno perspektywa emerytury bardzo ją cieszyła. Im jednak bliżej ostatniego dnia pracy, gdy zdaje sobie sprawę, co tu zostawia, tym większą czuje nostalgię. Wie już, że bardzo jej będzie tego przedszkola brakować. Z drugiej strony perspektywa wolnego czasu napawa ją nadzieją, że teraz będzie mogła bardziej niż kiedyś zadbać o zdrowie, poświecić się swojej pasji – podróżom. Dużo jeździ rowerem. Teraz będzie mogła robić to jeszcze częściej. Więcej czasu poświęci ukochanemu wnukowi.
– Moje dzieci zawsze były poszkodowane. Nigdy z nimi nie byłam na rozpoczęciu roku szkolnego, bo cała ich szkolna nauka to moje dyrektorowanie. Nie mogłam być mamą w pełni. Teraz będę mogła dzieciom za wyrozumiałość podziękować – mówi.
Bezkrólewia u „Króla Maciusia I” nie będzie. Następczynią pani Gubańskiej została pani Agnieszka Matuszewska. – To nauczycielka, która poszła w moje ślady. Przyjmowałam ją do pracy, gdy skończyła studia. Została tu. Za swój sukces uznaję, że nie przychodzi się tu do pracy na chwilę. Nie odchodzi się, bo ktoś znalazł lepszą placówkę. Dotyczy to też pracowników obsługi. Mówią, że jak tu wpadną, to jak do studni – śmieje się pani Gubańska.