Przed 1990 rokiem 13-tysięczną gminą Komorniki zarządzał naczelnik. W latach 1972-1984 był nim Władysław Nowacki. Wbrew intencjom władzy przyczynił się do budowy kościołów, rejestracji Towarzystwa Miłośników Ziemi Komornickiej. Zaczął też ważne inwestycje.
Utwardzonych dróg było tu niewiele. Piasek, kocie łby, tu i ówdzie nawieziona hutnicza szlaka… Komunikacja ograniczała się do podmiejskiej linii autobusowej z Poznania przez Komorniki, Szreniawę, Chomęcice do Konarzewa.
– Trzeba było wyasfaltować drogi w okolicznych wsiach – wspomina były naczelnik. Wymagało to wykorzystania znajomości, załatwiania materiałów budowlanych, zachęcenia do pracy mieszkańców.. – Porządne drogi zyskały Głuchowo i Gołuski, po porozumieniu z naczelniczką z sąsiedniego Dopiewa. Niejedno udało się pozyskać dzięki Kazi Łuczakowej z Głuchowa, która miała „wejścia” w Komitecie Wojewódzkim – dodaje.
Nowe drogi umożliwiły dojazd do pracy do Poznania autobusami. Na początku lat 80. udało się wyasfaltować ulicę Kościelną w Komornikach. Wcześniej miała ona nawierzchnię żużlową. – W sobotę położono tam asfalt, a w niedzielę ludzie szli do kościoła nową ulicą – uśmiecha się Władysław Nowacki.
Zaczęło się też wodociągowanie miejscowości, budowa kanalizacji, oczyszczalni w Łęczycy. Bardzo pomogły czyny społeczne. Gdy mieszkańcom zależało na drodze, czy kolektorze, potrafili się skrzyknąć, przyjść z łopatami. Zwyczajowymi dniami takich akcji były czwartki. Kto miał znajomości, pomagał pozyskać materiały budowlane. – Nikt nam niczego darmo nie dał. Sami musieliśmy zadbać, zapracować – podkreśla Władysław Nowacki. Najtrudniej było z siecią telefoniczną. Tylko pojedyncze osoby miały dostęp do tej zdobyczy cywilizacji.
Dziełem naczelnika było zbudowanie przedszkola przy ul. Fabianowskiej, z czterema oddziałami. Powstało według dokumentacji otrzymanej po znajomości od prezydenta Gniezna. Potrzebne były fundusze. – Składki gminne wynosiły 4 zł. Wszystko, co powyżej liczyło się jako wkład mieszkańców w przedsięwzięcie – tłumaczy.
Wcześniej w gminie było tylko jedno przedszkole, przy ulicy Młyńskiej w Komornikach, w budynku służącym niegdyś jako posterunek radzieckich łącznościowców. Jeszcze w latach 50. pilnowali linii telefonicznej łączącej Moskwę do Berlinem. Każda posesja przy pobliskiej ul. Poznańskiej musiała być wyposażona w dwie furtki, by żołnierze mogli swobodnie przechodzić w dzień i w nocy. Potem budynek stał pusty, krótko służył jako mieszkanie, przychodni weterynaryjna, aż stał się przedszkolem.
Niektóre inwestycje były proceduralnie nie do ugryzienia. – Staraliśmy się, jak mogliśmy. Pomogła nam pani Irena Dzierzgowska z Urzędu Wojewódzkiego. Opracowywała plan zagospodarowania Komornik. Do wszystkich podmiotów wysłała zapytanie o planowane inwestycje w ciągu 10 lat. Wszystko chciała ująć – pamięta ówczesny naczelnik. Wybierając projekt urzędu gminy pamiętał o jego rozbudowie w przyszłości.
Niektóre działania trzeba było prowadzić wbrew intencjom władz, którym nie w smak była np. budowa kościołów. Na cmentarzu brakowało kaplicy, trudno ją było wznieść legalnie . – Budować, nie pytać. Tak powiedziałem ludziom. I zbudowali – pamięta naczelnik. – W Plewiskach nabożeństwa odbywały się w szklarni, władze nie godziły się na budowę kościoła. Zbliżały się wybory, więc poradziłem, by po mszy ksiądz zorganizował dwa autobusy i zawiózł wiernych do komisji. Ta patriotyczna postawa spodobała się. Zapadła zgoda na budowę kościoła.
Tworzenie niezależnych od władz, niekontrolowanych przez nie organizacji było zakazane. A jednak, dzięki inicjatywie kilku osób, udało się zarejestrować Towarzystwo Miłośników Ziemi Komornickiej. Grupę inicjatywną stanowili: zasłużony społecznik Stanisław Nowak, w mieszkaniu którego odbywały się spotkania, historyk Bogdan Czerwiński, Bogumił Pawlak, Jan Pinczak, Krystyna Sznajder także naczelnik gminy.
Pojęcie „ziemia komornicka” nie istniało, to sztuczny twór. Trzeba je było wymyślić, puścić w obieg, utrwalić, skojarzyć z działalnością kulturalną, by władze nie miały oporów przed legalizacją. Dziełem TMZK było m.in. stworzenie znanego nam dziś herbu Komornik.
Władysław Nowacki nie wywodzi się Komornik. Urodził się w 1934 roku w Gnieźnie jako syn powstańca wielkopolskiego i uczestnika wojny polsko-bolszewickiej. Zanim skierowano go do pracy w Komornikach, pracował w Banku Rolnym, w powiatowych radach narodowych. Zżył się z gminą, do dziś tu mieszka. Twierdzi, że jest zszokowany rozwojem, który tu nastąpił w ostatnich latach.